"CHŁOPIEC POCHŁANIA WSZECHŚWIAT" - Trent Dalton

"Chłopiec pochłania wszechświat"- książka, po którą nie sięgnęłabym, widząc tylko i wyłącznie jej okładkę. Która zamiast przyciągać, odstrasza swoją krzykliwością. Różowo-czerwoną barwą, kompletnie niepasującą mi do jej stylu. Która co najwyżej może symbolizować zaledwie mały fragment tej powieści. Przyciągnął mnie za to jej opis, który znajdziecie tutaj. Zapowiedzieć niebanalnej historii. Zmysłowej i odważnej. Prostej tylko na pozór. W rzeczywistości głębokiej i hipnotyzującej. Emocjonującej i poetyckiej zarazem.

Dlatego "Chłopiec pochłania wszechświat" - to książka, którą będę zawsze kojarzyć z niezwykle przejmującą opowieścią chłopca, któremu autor zgotował los znacznie odmienny od naszego. Życie dotkliwe, bolesne, choć nad wyraz głębokie i świadome. Obdarzył go najznośniejszymi przymiotami. Dobrym i czystym sercem. Silnym ciałem i nieskazitelną duszą. Charakterem. Nauczył go manipulować czasem i postrzegać to, co dla innych niewidoczne. Dał mu wyjątkowy cel i głęboką tajemnicę. Dziesiątki pytań bez odpowiedzi i szansę. Wyzwolił w nim ciekawość. Miłość do słowa pisanego. Dlatego marzył o pisaniu. Chciał pisać o ludziach, którzy dopuszczali się przestępstw. O tym, co nimi kieruje. O tym, jak znaleźli się w miejscu, w którym dziś są. O chwili, w której przeszli na druga stronę mocy.
Dlatego Eli Bell własnym pazurami skrobał tę paskudną ścianę zwaną życiem w poszukiwaniu okna prawdy albo złóż dobra i jego własnego źródła życia. Był chłopcem, który chłonął niemal wszystko. Przeszłość, siebie, cały wszechświat. I wciąż czuł niedosyt.
"Mogłabyś wejść w szczegóły. Mam dość fragmentów. Wy wszyscy mówienie fragmentami, a ja nigdy nie dostaje konkretów. Ciągle powtarzasz, że powiesz mi jak będę starszy, a ja jestem coraz starszy, a historie stają się coraz bardziej niejasne i ogólnikowe. Nic nie pasuje. Wszystko to tylko jakieś odpryski. Nie opowiadasz całych historii. Opowiadasz początki, środki, końce, ale nie kompletne historie."
Kompletną historią jest za to ta, o Chłopcu, który pochłaniał wszechświat. Błyskotliwa i niezwykle bogata w fabułę. Liryczna i bezlitosna zarazem. Pełna brutalności. Jest dziecięcym spojrzeniem na świat, pełnym zła, ale i humoru. Wiary, miłości i przyjaźń. Powieścią o rodzinie, zbrodni i magii umysłu. Przeznaczeniu pisanym własną ręką.
Obrazem przedmieść Brisbane z 1983 roku. Zaniedbanej dzielnicy zamieszkanej głównie przez polskich i wietnamskich uchodźców, w której wychowuje się Eli, a towarzyszy mu w tym uzdolniony niemy brat, handlarz narkotyków w roli zastępczego ojca i matka narkomanka. Dwunastoletni Eli nie przestaje jednak wierzyć w dobro, którego wciąż szuka. Sam bowiem marzy o tym, by stać się dobrym człowiekiem. Najpierw musi jednak poznać, co tak naprawdę oznacza to słowo. A skoro "dobro musi najpierw objawić się w świecie przestępczym, gdzie zło jest normą i codziennością, a dobro słabością" jego szanse na znalezienie go wciąż rosną.

Powieść w moim mniemaniu jest kwintesencją wielu smaków i stylu. To jakby zebrać z wielu powieści to co w nich najlepszego, wymieszać i uformować niemal arcydzieło. Powieść z gatunku, do którego mógłby przyłożyć rękę niejeden mistrz słowa. W której kipi od emocji, a każdy z rozdziałów przepełniony jest akcją, mądrą, dowcipna i okrutna jednocześnie. To sprawia, że książka ta staje się wielowymiarowa i ponadczasowa. Nic bowiem lepiej nie łączy pokoleń od opowieści o braterstwie, rodzinie, miłości i nadziei, zwłaszcza kiedy te wyłaniają się z podwórka pełnego cierpień.

Za książkę dziękuję wydawnictwu HARPER COLLINS

Moja ocena to 5/6


 


Popularne posty z tego bloga

"OSTATNI ROZDZIAŁ" - Katarzyna Kalista

"JA I ŚWIAT. INFORMACJE W OBRAZKACH" - Mireia Trius, Joana Casals

" Płomienie" Daniela Krien